1. |
Transitions
03:54
|
|
||
Frozen in self, finished in form
One is already all that one can be
Never become better or worse
Stuck at the peak of abilities
What was I? Nothing lives in my soul!
What will I be? That grips me no more!
Following the path of life already lived
repeatedly in the same role
in the theater of billions of actors
every breath practiced and controlled
But now, I am a play - a form in motion
A subject of constant change
A dim infinity of altered reflections
In the mirror of consciousness
To deduce a thought that no one has ever conceived
Fly outside of self, like a pendulum pushed from a standstill
Let strength flow multiplied by the echoes of millennia
By speeches of wise and whispers of dreamers
sarcasm of mockers and roar of blasphemers
By laughter of fools and curses of whores
and chants of saints - all of that now is my voice
|
||||
2. |
Ohyda
05:10
|
|
||
Czy to szept, czy to szelest płaszcza
Rozbłysk latarni oczu w mroku drzew
Nikt o nas nie wie. Nów skrył nas przed światem,
a my - kryjemy strach. Rozległ się obrzędowy śpiew
i ciężki dym spowił nasze ciała,
a ciała zaczęły zwijać się w kręgi
Krew ryczy w żyłach, lecz widzę wyraźnie. Tak, jak mówią księgi:
“Ziemia się rozedrze, otchłań cieni pełna…”
Do wirów! Do krzyków! Póki noc jest ciemna
krąg się zacieśnia. Białe oczy - czarna ślina
Rwij włosy, rwij szaty! Nie zabraknie wina!
Weź nóż, weź sztylet - do ciała, do krwi,
pij rosę, pij jad, pij pot, pij łzy!
Coś przypełzło cicho. Rośnie, zerka, dyszy
Czy to jawa? Czy mi się to śni?
Cień otchłani, lecz głodny i spragniony
Przyjdź! Przyjdź! Z mej czary będziesz pił!
Wyssać ciężką, brunatną, brudną krew
z ohydnych ust, jak liszaj lepkich,
połamać kości i rozerwać mięso
Szukać wśród mgieł, w ich głębi
pić gęsty śluz, słodki jak trucizna
Wstrząsy jak najmocniejsze! Piania i wścieklizna!
I płonąć, spadać w dół, bez duszy i bez tchu
Wschodzi jutro, a pożar nocy przycicha
W brudzie i na kolanach, lecz nie żałuję snu,
opadam na mech. Las ciężkim deszczem oddycha.
“A nad zarysem nagich drzew
Nie ma nic! Tylko chmury
Odrodzeni z głębin - patrzymy
Pusto, bez końca w górę”
|
||||
3. |
Brzask
05:10
|
|
||
To bodaj znów tak dobrze znana przestrzeń - głębia/otchłań
Z granicą tak cienką, że można ją przegapić
Odbicie na powierzchni - wciąż za daleko, by sięgnąć,
a jutro jeszcze nie nadeszło, i może nigdy nie nadejść
Lecz wstaje poranek, którego nikt nie chce
Słońce w sinej poświacie nie grzeje, a parzy
w bólu, który zwie się czasem albo strachem,
albo wstydem, troską, głodem lub upokorzeniem
Zobaczyłam moje oczy szeroko otwarte - innymi oczami,
Zaśmiałam się i zamilkłam innymi ustami
“Dotknęłam ściany, by stwierdzić,
że mur nie jest ścianą, lecz zasłoną chmur”
I wstaje poranek, którego nikt nie chce
Słońce w sinej poświacie nie grzeje, a parzy
Kto nie zaznał szczęścia, nigdy go już mieć nie będzie
Kogo sen nie zmorzył, nigdy już nie zaśnie,
nasz głos zaraz umilknie. Bańka pęknie,
ale jeszcze patrzymy - jeszcze chwilę - w dal,
w kolejny koniec świata, który niezauważenie,
w bezgłośnym wybuchu brzasku -
obudził nowy świat
“Dotykam deszczu, kiedy cicho pada,
nie deszcz, lecz czarny kurz opada”
|
||||
4. |
Collapse
04:12
|
|
||
Ravaged by words, efforts and futile hopes
Beaten by petty little feelings and things
I observed distant stars that no one has ever seen
I’ve been wandering for so many years
and nothing happened because of it - neither good nor bad
Equally unworthy of shame or pride
...and I heard a promise with chords no one could hear
Who in the end will confirm that there is no repentance
and where have vanished those who stood just alongside
How many renounced words - so much comic torment
...and I tasted the essence, and I flew so high
How much wine drunk - so many stains of vomit
so much vain passion, how much silly longing, for nothing!
Oh, pass me the chalice - let’s have a toast
To lack of laughter, delight and bliss
to woe and struggle, till out of breath!
|
Streaming and Download help
If you like Wékeras, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp